Dzisiejszy dzień był piękny.
Ptaki szybowały w powietrzu bez
najmniejszej przeszkody.
Hermiona właśnie wstała.
-Tak to był ten dzień. Dzień w którym
znowu zobaczy swoich znajomych przyjaciół-pomyślała.
Dzisiaj miała jechać do Weasleyów. Do
Molly która była jej jak druga matka. Do Rona jej
przyjaciela od serca i Ginny która
była jej niczym siostra. Niestety Harry miał przybyć w połowie wakacji...
Dziewczyna ociężale wstała z łóżka i
poszła do łazienki się wyszykować.
Nałożyła trochę tuszu na rzęsy ( otwierając
przy tym usta),oraz lekko pomalowała
swoje pełne usta. Gdy ukończyła
szykowanie się spojrzała w lustro.
Zobaczyła tam ładną i uśmiechniętą
twarz, którą otulały bujne loki.
Zadowolona z efektu poszła się ubrać.
Założyła białą bokserkę, do tego
czarne rurki.
Na szyję założyła łańcuszek który
dostała od Ginny z okazji jej urodzin.
Gdy dziewczyna była gotowa zeszła na
dół.
Czekały na nią naleśniki z
truskawkami…
-Hermiono, czy jesteś już gotowa?-
zapytał trochę zniecierpliwiony pan Weasley, lecz jego ton był i tak miły.
-Tak, tak już idę- odpowiedziała
dziewczyna i zaraz już ich nie było…
*.*.*.*.*
Gdy szatynka pojawiła się w Norze od razu
poczuła ten znajomy, swojski zapach.
Rozejrzała się lecz nikogo tam nie
było oprócz Molly.
Ta widząc rozkojarzoną minę
dziewczyny powiedziała:
-Kochaniutka, wszyscy prócz Freda
który ma kare są nad jeziorem. Jeżeli chcesz możesz poczekać lub ja zawołam
tego łobuza żeby cie tam zaprowadził.
-Jeżeli to pani i jemu nie zrobi
kłopotu to pójdę z przyjemnością- odpowiedziała wreszcie.
Za chwilę kobieta zawołała swojego
syna. Wytłumaczyła mu że ma zaprowadzić Hermionę nad jezioro ale on tam ma nie
zostać.
Dziewczyna jeszcze trochę czekała na
chłopaka i wyszli.
Przy drzwiach jego matka krzyczała:
Ona ma mi wrócić cała i zdrowa!
Szatynka lekko się uśmiechnęła. Szli
tak jeszcze około 10 metrów w niezręcznej ciszy ale przerwał ją rudzielec.
-Więc jak na razie spędzasz wakacje
Mionka?- zapytał
-Hm, niech pomyśle na razie minęły
tylko dwa dni- powiedziała.
-Wiem ale jeszcze przed tobą
wspaniałe miesiące ze mną-odpowiedział uśmiechając się łobuzersko.
-Ha ha z tobą?! Czy mi życie nie
miłe?!- zapytała z udawanym przerażeniem.
Po długim marszu wreszcie zobaczyli
zarys jeziora, lecz nikogo nad nim nie było.
-Chyba nasi przyjaciele poszli do
starego domku na drzewie, który jest niedaleko.
-Ale ja tak bardzo chciałam się w nim
wykąpać-powiedziała szatynka z rozpaczą
w głosie.
Chłopak się nie odezwał.
Szedł dalej z szatynką, do domku na
drzewie gdzie pewnie było jego rodzeństwo.
-A właściwie za co dostałeś ta….
Aaaaaaaa! –rozległ się głośny krzyk.
I potem nastąpiła ciemność dla
szatynki. Dziewczyna idąc niedaleko
rudzielca wpadła do jakiejś dziury,
która była głęboka i stroma.
-Mionka nic ci nie jest?!- wołał
przeraźliwie chłopak.
-Chyba nie.. ale lekko boli mnie
głowa.-odpowiedziała
Hermiona.
Dziewczyna znajdowała się w ciemnej,
wilgotnej i stromej dziurze.
Jakoż dziewczyna miała na sobie strój
kąpielowy
jej cało dygotało.
Fred bez namysłu chcąc uratować
przyjaciółkę brata,
Wskoczył za nią do tej dziury.
Spadając, przypadkowo kopnął ja w
brzuch.
-Aaaał !!!! – krzyknęła dziewczyna-
Boże, dlaczego ty jesteś taki bezmyślny?!
-Miona o co ci chodzi? Przepraszam że
cie kopnąłem ale to naprawdę nie było celowo-
Powiedział robiąc niewinne oczka.
-Grrrrrr mi nie chodzi o to-rzekła-
mogłeś kogoś zawołać, nie wiem wziąć jakiś sznur i
w ogóle a ty jak jakiś desperat
musiałeś tu wskoczyć.
-No wybacz ale telepiesz się cała z
zimna-powiedział trochę obrażonym głosem- chcesz moją bluzę?
Szatynka nie odpowiedziała mu nic.
Spojrzała tylko w jego oczy i wzięła bluzę.
Nastolatkowe krzyczeli kilka razy
pomocy, lecz
Ich starania poszły na marne.
Mijały minuty ale każda z nich
wydawała się długą i bezcelowa godziną.
W końcu Hermiona zwarzyła jakiś korytarz,
Albo raczej tunel,
który nie wiadomo gdzie prowadził.
-Ej co jest w tym tunelu?- zapytała
-O ile się nie mylę ten tunel
prowadzi do ogródka nowy- powiedział najspokojniej w świecie rudzielec.
-Że co?! Wiesz o nim cały czas?! –Hermiona
nie mogła w ogóle zrozumieć zachowania chłopaka.
-Miona nie krzycz na mnie!
Zapomniałem ok.? nie róbmy z tego jakiejś afery-powiedział
oburzony-idziemy tym tunelem?
Dziewczyna znacząco pokiwała głową.
Chociaż widok Hermiony rozwścieczonej
to był dla niego teraz najładniejszy
widok na świecie.
Szatynka poszła jako pierwsza.
Szli albo raczej lekko się czołgali
już całkiem długo.
Po pewnym czasie
Hermiona już nie miała więcej siły.
-Zrobimy sobie przerwę?- zapytała z
nadzieją
-O ile dobrze pamiętam za kawałek
jest
( za kilka metrów ale było tak ciemno
ze nie było prawie nic widać)
większy korytarz i takie małe
jeziorko- powiedział- więc
za chwile będzie jakaś przerwa albo chociaż
na nią miejsce.
Szli tak jeszcze kawałek aż im oczom
ukazało się małe jeziorko.
Hermiona pożerała je wzrokiem.
Było takie piękne, takie magiczne…
Lekko połyskiwało
A na nim się unosiły lilie wodne.
Dziewczyna tylko usiadła.
Nic nie mówiła. Była oczarowana tym cudnym
małym
Widoczkiem.
Obydwoje myśleli o swoich wakacjach.
Czy będzie więcej tego rodzaju przygód?
Tego nikt nie wiedział.
-co to właściwie za tunel?- zapytała
szatynka.
-Wraz z bratem kiedy byliśmy mali chowaliśmy
się tu przed mamą-odpowiedział z szerokim
uśmiechem chłopak.
*.*.*.*
Gdy dochodzili już do wyjścia
Ktoś je sam otworzył.
Ukazał się przez nie
George który pogwizdał jak ich tam
zobaczył i zawołał:
-Mamo znalazłem ich!
Gdy cała trójka wyszła z tunelu pani
Weasley była zła na Freda ze
„zaprowadził Hermione do tak
niecywilizowanego miejsca”
Fred oczywiście dostał dłuższą kare
a Hermiona poszła do jej i Ginny
pokoju…..